Nareszcie mamy to już za sobą. Trochę biegania i załatwiania tych wszystkich spraw, ale jesteśmy już po Niestety w nocy z piątku na sobotę, Franek chyba przeczuwał, że "coś wisi w powietrzu", bo dokładnie o 3.30, złapała go taka kolka, jakiej nigdy wcześniej nie miał...Próbowaliśmy go uspokoić na wszystkie możliwe sposoby, ale nic nie pomagało...byłam już naprawdę totalnie załamana,bo Franek nie przestawał płakać i nie chciał nic jesć (ostatni raz jadł o 2ej). W końcu o 9tej rano wszystko się uspokoiło. Franek zjadł i w końcu zasnął....
Co do chrzcin, to tak jak przewidywałam, całą mszę przesiedziałam z Frankiem w zachrystii, bo tak płakał...wyszliśmy dopiero w momencie samego chrztu Goście byli z nami do 22ej i pomimo strasznego niewyspania, wszystko przebiegło po nas...
[ dalej ]