Długo zastanawiałam się czy o tym napisać, ale pomyślałam sobie, że może którejś z mam to pomoże i doda otuchy.
Gdy Franek się urodził, standardowo wykonane zostało u niego badanie słuchu. Gdy pielęgniarka przywiozła Franka z powrotem na salę, powiedziała mi, że niestety, ale badanie nie wyszło i jutro rano zrobią je jeszcze raz, bo być może wody płodowe zalegają jeszcze w uszkach i dlatego wynik jest negatywny. Wtedy jeszcze się nie martwiłam. Rano, ponownie zabrano Franka na badanie i znowu to samo-wynik negatywny i że znowu wieczorem powtórzą....
Wtedy zaczęłam się zastanawiać, że jak to możliwe, mój Franek miałby nie słyszeć?! czekanie na kolejne trzecie badanie było już koszmarem...Do dziś pamiętem pewną pielęgniarkę, która przyszła do mnie po drugim badaniu i przy innych pacjentkach zaczęła mi mówić, że przecież głuche dzieci się rodzą,że nic nie poradzimy, że trzeba się pogodzić z niepełnosprawnością...Ryczałamwtedy jak bóbr, bo nie wiedziałam jak to będzie, jak sobie poradzimy...jedynie mąż mówił, że będzie dobrze,że nie wszystko jeszcze przesądzone...i czekaliśmy...
Niestety trzeci wynik również negatywny...Dostaliśmy skierowanie do poradni audiologicznej w Bydgoszczy i pozstało czekać...znowu czekać. Badanie wyznaczono nam jak Franek miał 8tyg. Do tego czasu uważnie go obserwowaliśmy. Raz reagował, raz nie...więc sami już nie wiedzieliśmy. Nikomu nic też nie mówiliśmy, nawet najbliższa rodzina do dziś nic nie wie, chcięliśmy poczekać, chcięliśmy mieć pewność.
Nadszedł dzień badania i znowu przyszło nam czekać. I tu wielka niespodzianka!! Z lewym uszkiem wszystko jest w porządku, reaguje tak jak powinno. Niestety prawe znów nie wyszło i zapisano nas na wizytę na 10go kwietnia. Wierzymy, że i tym razem wszystko będzie w porządku.
Piszę o tym dlatego, aby inne mamy, które są w podobnej sytuacji nigdy nie wątpiły, że będzie dobrze. Zdrowie dzieci jest najważniejsze, ale jeśli w życiu przyjdzie nam zmierzyć się z różnymi przeciwnościami, musimy być silne dla naszych dzieci