No właśnie niestety ja jestem "za dobrze" wychowana
i nie postawiłam się na samym początku a teraz jest coraz trudniej... No ale i teściową mam trudną strasznie- jej nie da się przetłumaczyć, że coś chcemy zrobić po swojemu bo ona wie lepiej i już! Mówimy, żeby nie dawać słodyczy Frankowi to daje je tak, żebyśmy nie widzieli... (ale on jest gaduła i i tak zaraz leci się pochwalić, że dostał od babci cukierki
) Mówię, że sobie z czymś poradzę to robi cyrki i ze łzami w oczach opowiada mojemu mężowi, że ona chce tylko pomóc, a ja jej nie pozwalam... Ręce mi opadają a mąż powtarza mi tylko, żebym olewała, bo ona bez zajęcia to by chora była... No i OK, ale niech nie chodzi później i nie narzeka, jaka ona umęczona, bo wszystko musi sama zrobić i nikt jej nie pomoże (a jak próbujemy to nieee
).
Nawet sobie nie wyobrażacie, jakie boje przechodziłam, żeby w pokojach naszym i dzieci postawić te kwiatki, które sama chciałam, a nie te, które ona chce...
Do tego o wszystko potrafi się obrazić- kiedyś np. robiła kotlety mielone, ale zrobiła bardzo grube i gdzieś jej się spieszyło, więc smażyła na dużym ogniu i z wierzchu były OK a w środku surowe. Mój Przemek przekroił nasze kotlety, dosmażył i powiedział jej później, żeby smażyła na mniejszym ogniu bo się nie dosmażyły, to nie odzywała się do niego 2 tygodnie, jak ją o coś pytał to odburkiwała tylko coś pod nosem...
Chociaż nie mówię, że u rodziców miałabym lepiej
Oni może i tak się nie wtrącają, ale moja młodsza siostra, która z nimi mieszka ma taki sam charakter jak moja teściowa
Chociaż ją bym mogła palnąć jakby mnie bardzo wkurzyła