BIMBI.pl

I to jest to wsparcie?

No pisałam, że jak dla mnie to jest brak wsparcia. A jeszcze jak młody sobie nie radził i dzieciaki się śmiały, to „pani” w sumie też się śmiała. Na rozmowie z nią wspomniałam o tym, to się wyparła, że pewnie się uśmiechnęła, a mały jest nadwrażliwy, „jak to jedynak”.

co za baba ja bym poszla do dyrektora czy kogos tam zolza to normalne ze nie ktore dzieci czytaja szybciej nie ktore pozniej to tak samo jak ze stwierdzenem ze dziewczynki zaczynaja szybciej mowic

kotus8923 napisał(a):co za baba ja bym poszla do dyrektora czy kogos tam zolza to normalne ze nie ktore dzieci czytaja szybciej nie ktore pozniej to tak samo jak ze stwierdzenem ze dziewczynki zaczynaja szybciej mowic

tak to jest ze nauczyciele zamiast uczyc to nic nie robia

Nie do pomyślenia… Przecież to może trwale zniechęcić dziecko do szkoły w ogóle. I w sumie rodzic nic nie może zrobić, bo na lekcji go nie było, a jest tylko słowo dziecka przeciw słowu nauczyciela:(

ale to jest nauczanie początkowe także nauczycielki powinny jeszcze matkowac:tłumaczyc zachęcac a i czasem przytulic,nigdy nie powinna pozwolic na to by inne dzieci śmiały się. Jedne dzieci lepiej piszą,czytają drugie zaś malują czy biegaja

No, niestety, tak jest. Rodzice wolą się nie wykłócać, bo może się to źle skończyć dla dziecka.

Fuj… obrzydlistwo…

Potem nauczyciele są pełni oburzenia, że młodzież nie czyta. Gdyby wyrwali się z ciasnych ram tego, czego nauczyli się wiele, wiele lat temu i sięgnęli po książki w stylu Bajek Strzałkowskiej, to śmiem twierdzić, że poziom czytelnictwa gwałtownie by wzrósł.